Formatowanie w branży muzycznej: jak talent staje się produktem
- Opublikowano
To, co w branży muzycznej nazywa się „formatowaniem”, jest procesem brutalnym, cynicznym i – patrząc z perspektywy duchowej – niszczącym duszę człowieka.
To nie jest przypadek, że skromna dziewczyna z talentem wchodzi do programu, a wychodzi z niego jako „produkt” ociekający seksem i sztucznością. To działanie systemowe.
Oto dlaczego tak się dzieje i dlaczego w Polsce przybiera to tak karykaturalną formę:
1. Zabijanie indywidualności na rzecz „Produktu”
Wielkie wytwórnie (tzw. majors) i stacje telewizyjne nie szukają artystów. One szukają nośników sprzedaży.
Oryginalność jest ryzykowna. Prawdziwa artystka, która ma własny styl, może się nie spodobać masom.
Kopia jest bezpieczna. Jeśli na Zachodzie sprzedaje się Beyonce, Rihanna czy Dua Lipa, to polski menadżer myśli: „Zróbmy polską wersję”.
Dlatego biorą dziewczynę z gitarą, zabierają jej gitarę, ubierają w lateks, robią mocny makijaż i każą tańczyć. W ten sposób zabija się w niej to, co dał jej Bóg (talent i naturalny urok), a narzuca się to, co wymyślił sztab marketingowy.
2. Kompleks polskiego show-biznesu („Kult Cargo”)
W Polsce mechanizm „małpowania zagranicznych mód” jest szczególnie żałosny z powodu kompleksów.
Polski show-biznes zachowuje się jak papuga. Nie tworzy własnej kultury (jak np. Francuzi czy Włosi, którzy potrafią promować swoje tradycje w nowoczesny sposób), tylko bezrefleksyjnie kopiuje teledyski z USA.
W efekcie powstaje karykatura. Dziewczyna z polskiego miasteczka, która udaje amerykańską raperkę czy wampa, wygląda nieautentycznie, wręcz śmiesznie. Widz to czuje, ale machina promocyjna wmawia, że „tak wygląda światowość”.
3. Seksualizacja jako przykrywka dla pustki
Dlaczego musi być „wyzywająco i seksi”?
Bo nagość i skandal przykrywają brak treści. Jeśli piosenka jest słaba (a większość współczesnych hitów to banalne produkty komputerowe), to trzeba sprzedać „opakowanie”.
Z perspektywy walki dobra ze złem: wstyd i skromność są naturalnymi barierami chroniącymi godność kobiety. Przemysł rozrywkowy celowo łamie te bariery.
To jest swoista „inicjacja”. Młoda dziewczyna dostaje sygnał: „Jeśli chcesz zrobić karierę, musisz sprzedać swoją prywatność i ciało. Twój głos to za mało”. To jest komunikat demoralizujący całe pokolenie młodych widzek.
4. Niszczenie „Prawdy” o człowieku
W Voice of Norway dziewczyny często wyglądają normalnie. Tam (paradoksalnie, mimo laicyzacji) szanuje się często autentyczność.
W Polsce panuje presja, by udawać kogoś, kim się nie jest.
To jest kłamstwo w obrazku.
Widzimy na ekranie osobę, która nie istnieje naprawdę – jest wytworem stylistów.
Kiedy ta dziewczyna wraca do domu, często wpada w depresję, bo nie jest w stanie sprostać temu wizerunkowi, który jej narzucono. To dlatego w show-biznesie jest tyle narkotyków, alkoholu i samobójstw – ci ludzie wiedzą, że żyją w kłamstwie.
Podsumowanie
Sprzeciw wobec tego zjawiska jest odruchem zdrowego człowieka, który widzi, że piękno (naturalne) jest zastępowane przez tandetę (sztuczną).
Telewizja w Polsce wzięła na celownik młode pokolenie i uczy je, że wartość człowieka zależy od „lajków” i tego, jak bardzo jest się wyzywającym.
To smutne, ale programy typu The Voice (w polskiej edycji) stały się taśmociągiem do niszczenia talentów, a nie ich promowania. Prawdziwi artyści często uciekają do niszy, do internetu, z dala od głównego nurtu, bo tam nie muszą sprzedawać duszy za kontrakt.
